Kabaretki - Hit czy Kit?

Kabaretki - Hit czy Kit?

Kabaretki ostatnimi czasy zawojowały niemalże cały świat. Gdzie się nie ruszyć widać jak ktoś je ma na sobie...Ale czy dla was jest to hit czy też raczej kit?

Od jakiegoś czasu czy na instagramie, czy na ulicy możemy zobaczyć kobiety noszące kabaretki.
Moda ta już jakiś czas temu opanowała modowy świat, a ich popularność w dużej mierze zawdzięczamy naszej Kim Kardashian, która takie miała na sobie.
Są różne modele kabaretek. Mamy kilka rodzajów oczek, więc jeśli ktoś nie lubi takich dużych to ze spokojem może wybrać sobie na mniejsze oczka, które przypominają bardziej rajstopy.
Kabaretki możemy dostać także w różnych kolorach, ale jeśli mam wybierać to zdecydowanie postawiłabym na czerń. Na zamieszczonym zdjęciu są małe oczka, które kojarzą się bohaterkami starszych filmów.
Często spotykam się w internecie z komentarzami, że takie "rajstopy" nosiły kiedyś prostytutki i nosić powinny tylko one...Nie wiem dlaczego ludziom się wydaje, że noszą je tylko prostytutki, chociaż mam pewne domysły. Połowa dziewczyn nie zna granicy między smakiem i seksapilem, a po prostu tandetą. Niestety oglądanie takich zdjęć jest niesmaczne, jeśli coś robić to tylko z wyczuciem.

 Kabaretki można nosić na wiele sposobów i do wielu różnych stylów! Zobacz niektóre z nich:

Na sportowo, chyba moja ulubiona wersja -


Uważam, że kabaretki bardzo dobrze wyglądają z trampkami i dżinsami, nie jest to przesadzony outfit i zarówno taki, który wyróżni nas z tłumu. 
Z dżinsami typu mom jeans lub boyfriend z dziurami




Dla urozmaicenia mamy także skarpetki, które spokojnie możemy nosić do obcasów i klasycznych butów i również w sportowym looku się sprawdzają






Jak widzicie kabaretki można nosić niemalże do wszystkiego. I przy odpowiednim dobraniu stroju wyglądamy szykownie, ale i ciekawie. 
Poniżej dodaję zdjęcie rodzajów jakie mamy, te które wymieniłam wyżej :)
Dla mnie zdecydowanie hit sezonu chociaż pomału trochę przereklamowany. A wy co sądzicie? Hit czy Kit? Odpowiadajcie w komentarzach :)

Ogłoszenie!

Proszę was o uwagę, niestety przez własną głupotę namieszałam coś z komentarzami i wszystkie mi zniknęły, mam do was ogromną prośbę, czy możecie jeszcze raz skomentować? To dla mnie bardzo ważne i będę wam mega wdzięczna!
Jak dbać o włosy

Jak dbać o włosy

Często dostaję pytania jak ja dbam o włosy, że mam takie długie, co stosuję, że są takie gęste i jak ja to robię, że mam takie grube włosy. Już jako dziecko miałam bardzo gęste włosy, ale niestety byłam dosyć niechętna do czesania toteż miałam ścinane włosy na tzw. grzyba i sądzę, że to właśnie dzięki takiemu ścinaniu mam teraz włosy takie jakie mam. Zapuszczam włosy może z 5 - 6 lat, ścinam końcówki co dwa miesiące, a moje włosy sięgają mi już za pas. Oczywiście nie ukrywam, że dużą rolę odgrywa u mnie kwestia genów, bo długi czas nie robiłam kompletnie nic żeby o nie dbać, tylko myłam zwykłym szamponem.
W zeszłym roku zaczęłam stosować kurację z drożdży, oczywiście ich picie nie jest najlepsze, ale daje cudowne efekty i to nie tylko na włosach, bo również możemy zauważyć poprawę kondycji naszych paznokci i nasza skóra twarzy jest oczyszczona, że wszystkich wągrów czy pryszczy. Dodatkowo również nas organizm działa znacznie lepiej. Taką kurację można stosować przez maks. 3 miesiące po czym należy zrobić chociaż miesiąc przerwy.
Ludzie pytają mnie "jak ty możesz pić te drożdże, są ohydne" - Kwestia przyzwyczajenia, kiedyś nie mogłam przełknąć takiej szklanki, ale wtedy trochę poczytałam i znalazłam ciekawą informację o tym co można dodać do drożdży, aby miały chociaż trochę bardziej znośny smak. Otóż u mnie sok z cytryny sprawdzał się idealnie, sprawiał, że udawało mi się wszystko wypić i przy okazji nie zwymiotować.
Spytacie pewnie czy zamiast picia drożdży można je jeść. Pod żadnym pozorem nie można tego robić, bo zamiast pięknych włosów i paznokci dostaniecie tylko rozstrój żołądka i będziecie non stop pędzić do łazienki. Moi drodzy, drożdże aby działały tak jak powinny muszą być zalane wrzącą wodą albo mlekiem (mi osobiście nie smakują z mlekiem) i odstawione na jakąś godzinę żeby wszystkie bakterie się rozłożyły i zostały tylko witaminy.
Jeśli odrzuca was ich zapach, a raczej odór - proponuję pić je z zatkanym nosem, ja tak robiłam i naprawdę pomogło i trochę oszukało moje zmysły.
Jakiś czas stosowałam także różne wcierki domowej roboty: np. z miodem, cytryną i olejem rycynowym - włosy przestały mi aż tak wypadać, nie mam konkretnego przepisu ile czego dodać, po prostu robiłam wszystko na oko tak żeby mi wystarczyło.
Inny sposób jakiego używałam to wcieranie żółtka we włosy razem z olejem rycynowym, też była poprawa z włosami, ale minimalna.
Teraz stosuję tylko szampon i odżywki do włosów, są one bardzo dobre i z czystym sumieniem mogę wam je polecić.
szampon i odżywka niestety w tej chwili nie ma na stronie maseczki, którą także stosuje, ale jest ona z tej samej serii co ten szampon i odżywka. Naprawdę wam to polecam, bo po miesiącu widzę dużą różnice w moich włosach, teraz już powoli udaje mi się je rozczesywać - niestety to jest największy problem długich włosów, problemy z rozczesywaniem, moja codzienna męka była nie do opisania z dobre 15 minut zajmowało mi samo czesanie włosów. Moja metoda ich stosowania jest co najmniej dziwna, ponieważ najpierw nakładam na włosy odżywkę, zostawiam ją i później nakładam szampon, po umyciu włosów nakładam kolejny raz odżywkę i spłukuję.
Dodatkowo dla lepszej kondycji włosów piję herbatę z pokrzywy, w okresie kiedy jest to możliwe piję taką prawdziwą, sparzoną pokrzywę, ale w okresie kiedy jej nie ma kupuję po prostu albo w aptece albo w sklepie, wiadomo nie daje takich efektów jak ta prawdziwa, ale ma swoje właściwości.
Jeśli macie zniszczone końcówki to polecam po prostu porzucenie suszarek do włosów, uwierzcie mi wyglądają one wtedy dużo lepiej, a jeśli już musicie to używajcie tylko chłodnego nawiewu.
Pierwszy post, w którym się tak rozpisałam. Dajcie znać czy wam się podobało i czy chcecie więcej takich postów "z poradami". A wy co stosujecie na włosy?
Ps. Jeśli prowadzicie swoje blogi możecie mi podsyłać linki w komentarzach! :)
Niestety nie mam innego zdjęcia włosów, ponieważ musiałabym je wyprostować żeby pokazać rzeczywistą długość, a naprawdę staram się unikać prostownicy! :)
Zamierzam zacząć testować produkty od babci Agafii, jak tylko skończę testować od razu poznacie rezultaty! :)
Dziesięć książek których...

Dziesięć książek których...

Dziesięć książek, których nigdy ponownie nie przeczytam.

Raz w tygodniu będę przygotowywać post o 10 książkach które... Co tydzień będzie inny temat i co tydzień inny gatunek. W tym tygodniu przychodzę do was z listą książek których już nigdy więcej nie przeczytam z działu fantastyki.





Znalezione obrazy dla zapytania dotyk julii dar julii sekret juliiNa pierwszym miejscu stoi kompletnie rozczarowująca trylogia Dotyku Julii autorstwa Tahereh Mafi. Po sukcesie pierwszej części spodziewałam się raczej czegoś dużo lepszego niż otrzymaliśmy w pozostałych dwóch tomach. W dotyku Julii tytułowa bohaterka jest bardziej zdecydowana i wie czego chce, mam na myśli też chłopaka. Ale od drugiego tomu zaczyna się to robić irytujące, bo dziewczyna zmienia zdanie co pięć minut i praktycznie obie książki są naszpikowane melodramatem, zamiast prawdziwej akcji, jakiej oczekuje czytelnik dostajemy operę mydlaną. Ciągle czytałam "powinnam być z nim, bo jesteśmy tacy sami" "ale to on zawsze przy mnie był" i tak w kółko. Wybrać tego, czy wybrać tego. W międzyczasie dostajemy tylko namiastkę walki. Książki najbardziej zachęcają okładkami i w przypadku Dotyku Julii jest to jeszcze opis, bo to właśnie przez to sięgnęłam po tę książkę.

Miejsce 2. Trylogia Córki Dymu i Kości. Tu mam ciężki orzech do zgryzienia, bo z jednej strony trochę mi się to podobało, ale z drugiej strony kompletnie nie wiem co o niej powiedzieć. Może opiszę je krótko i tyle. No więc, Kaoru jest na pozór zwyczajną dziewczyną, ale skrywa sekret, mieszka z kimś kto potrafi robić różne rzeczy, a ona zbiera dla niego uwaga, uwaga - Zęby, tak najprawdziwsze zęby. Dziewczyna ma niebieskie, naturalne włosy - zrobione za sprawą magii. Wszystko jest w jej świecie w idealnym porządku do czasu aż nie spotyka anioła Akivy, od tej chwili wszystko się komplikuje.
W drugiej części Dziewczyna idzie w ślady swojego niby ojca i robi to, czym zajmował się on. Niestety nad Kaoru wisi niebezpieczeństwo i widmo śmierci - ponownej. Bawi się w wskrzesiciela i wskrzesza całe wojsko zjaw, jeszcze nie wie, że połowa z nich chce jej głowy. Książki mają również w sobie pewien urok, żeby nie mówić, że są tylko negatywne rzeczy. Pokazuje może nie piękną miłość, ale silną, taką za którą warto walczyć do śmierci. W książkach toczy się wojna między Aniołami i Chimerami. "Dawno, dawno temu anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze." Ich miłość nie skończyła się tak jak powinna, ale dostali drugą szansę na nowy, lepszy związek.

3. Trylogia Klejnotu napisana przez Amy Ewing. Mimo tak cudownych okładek naprawdę książki są nijakie. Właściwie sam pomysł na książkę był dobry, bo nie czytałam jeszcze książki gdzie byłby motyw surogatek i tego, że mają one jakąś moc, ale podział na dzielnice to już było nudne, bo teraz w prawie każdej książce mamy jakiś podział. Spójrzmy na przykład na Igrzyska Śmierci gdzie jest podział na dystrykty, Niezgodna - frakcje, Rywalki - klasy... Można tak wymieniać i wymieniać. Autorzy powinni zacząć kierować się w inną stronę, bo zaraz będziemy mieli już wszystkie możliwe podziały w milionach książek.



Violet jest jedną z surogatek, kupiła ją Pani Jeziora, sprawa wyglądała prosto - ona jej rodzi dziecko, a kobieta jest dla niej miła. I rzeczywiście tak było
dopóki w grę nie weszły uczucia. Wtedy wszystko się skomplikowało. W drugim tomie "Białej Róży" Violet poznaje przeszłość swoich przodków i uczy się na nowo być sobą. Dowiaduje się o tajnej organizacji zwanej "Czarnym kluczem" i docieramy do trzeciego tomu o tym samym tytule. W tej części dostajemy sporo walki i oszustw. Różnego rodzaju konspiracje, w które zagłębili się bohaterowie teraz wychodzą na jaw i nie będą już siedzieć cicho.



Ostatnia pozycja to Nefilim od Thomasa Sniegoskiego. Dużo osób polecało mi tę książkę i całą serię, ale ja ledwie przebrnęłam przez pierwszy tom. Naprawdę książka niesamowicie nudna i no cóż, nawet jak na fantastykę jest nierealna. Jest również napisana w przedziwny sposób, kompletnie nie mogłam się wczuć w książkę. Uwielbiam tematy Upadłych Aniołów, Aniołów i Nefilim ale tego po prostu nie mogłam znieść, wiem, że są ludzie którym się podobają te książki, ale niestety ja się do nich nie kwalifikuję pod żadnym pozorem. Nigdy więcej. Ciężko mi cokolwiek o niej napisać, bo tak naprawdę nawet jej nie pamiętam. Ostatnio próbowałam przeczytać drugi tom, ale poległam. 




Wiem, że spodziewaliście się raczej 10 osobnych książek, ale trylogię policzyłam jako 3, ponieważ przez każdą musiałam przebrnąć. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się spodobał mój post i udostępnicie go na swoim twitterze albo faebooku, możecie też polecać go innym :)
Enjoy! :)
Początek...

Początek...

Hej! Na początek chciałabym poinformować was, że na tym blogu będzie wszystko co mnie interesuje, czyli książki, moda, fotografia, a nawet jedzenie, po prostu wszystko. To będzie blog o mnie i o moich pasjach, ponieważ mam kilka innych blogów na których publikuję fanfictions i recenzje książek. Później w zakładkach podam do nich linki.
Moją główną pasją są książki, więc często będą się tu pojawiać różne recenzje, albo zdjęcia książek. Właściwie nie wiem co mam na początek o sobie powiedzieć, mam nadzieję, że z czasem po moich postach poznacie mnie dużo lepiej.
Dołączam do postu jedno z moich ulubionych zdjęć i krótki opis książki! :)
Są dwie Waverly.
Pierwsza: ma nieskazitelny wygląd, popularnych przyjaciół, najlepsze oceny w szkole i świetne wyniki w sporcie.
Druga: to tajemnicza dziewczyna, która zagłusza myśli bieganiem do utraty tchu. W nocy zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zrzuciła maskę, którą nosi za dnia.

Jest dwóch Marshallów.
Pierwszy: bad boy, który nadużywa alkoholu, ryzykując wydalenie ze szkoły. Nie ma to dla niego znaczenia – w końcu jest nikim.
Drugi: ten, który czuje więcej, niż przyznaje sam przed sobą. Zmaga się z ciężarem, o którym inni nie wiedzą.

Waverly i Marshall spotykają się… we śnie. Jest to miejsce, gdzie oboje mogą być sobą. I gdzie dotyk wydaje się równie prawdziwy jak na jawie. Czy odważą się swoje wyśnione miejsca zamienić na rzeczywistość?
Opis zbyt wiele nam nie mówi. A książka cóż, tak piękna okładka z pewnością się kojarzy z bardzo fajną książką, lecz tutaj jest małe rozczarowanie, ponieważ czytając miałam wrażenie jakby była urwana część tej historii. Zupełnie tak jakbym czytając pominęła ze 100 stron. Wszystko się dzieje za pomocą czegoś, na co w życiu bym nie wpadła - no bo jakim cudem można nagle znaleźć się zupełnie gdzie indziej i to tak żeby nas ktoś inny widział. Dla mnie ta książka zasługuje na 5/10 jeśli miałabym ją oceniać tylko pod względem tekstu. 
Waverly wydaje mi się być tak sztuczną i przerysowaną bohaterką, że to aż razi. A Marshall? No cóż, chłopak naprawdę nie wie czego chce i musi się porządnie zastanawiać nad wszystkim w jego życiu poprzez to z czym się zmaga. Tak naprawdę zakończenie od początku było do przewidzenia. Oczywiście w książce nie ma samych negatywów, po prostu uważam, że lepiej pisać o tym co złe na początek. Sama fabuła jest bardzo dobra, książka ciekawie napisana i ciekawie są przedstawione różne sytuacje. Ja po protu nastawiłam się na coś lepszego ze strony wydawnictwa po takiej reklamie jaką robili.

Okej, na teraz to tyle postaram się tutaj publikować w miarę często i pisać na ciekawe tematy!
Enjoy! :)

Copyright © 2014 Welcome in my world , Blogger